21 sierpnia 2007 roku, godzina 14:21. Spokojne tafle mazurskich jezior w jednej chwili zamieniły się w scenę grozy. Niebo połączyło się z wodą, a wiatr w furii osiągnął prędkość 120 km/h, co odpowiada 12 stopniom w skali Beauforta – huraganowi. W ciągu kilkunastu minut ponad 60 jachtów przewróciło się, 15 zatonęło. Zginęło 12 osób. W Okartowie padł prąd, a ostatni zapis stacji meteorologicznej wskazał poryw o sile 143 km/h – wspomina na swojej stronie Mazurska Służba Ratownicza.
Dwa dni wcześniej panowała flauta – bezwietrzna cisza, która zachęciła wielu żeglarzy do wypłynięcia na wodę. Nikt nie spodziewał się, że nadchodząca burza przybierze tak dramatyczny obrót.
Dyżurny ratownik Mazurskiej Służby Ratowniczej podjął natychmiastową decyzję – wszystkie łodzie ruszyły na wodę, by ostrzegać, a potem ratować. Nie wszystkich udało się ocalić.
- Ratownicy do dziś noszą w sercu obrazy tamtego dnia. Dla jednych to chwila, gdy po podjęciu załogi okazało się, że w kokpicie wciąż było dziecko w kapoku, którego nie udało się uratować. Dla innych – widok złamanego przez wiatr metalowego masztu przy stacji paliw w Mikołajkach. Gdy jeziora w końcu ucichły, część pozostawionych jachtów została rozkradziona, jakby tragedii było mało – informuje Mazurska Służba Ratownicza.
Półtora roku później, w październiku 2008 roku, sonar Mazurskiej Służby Ratowniczej odnalazł wrak jachtu „Tituk” (Laguna 730) – z żaglami wciąż na maszcie. Niemy świadek tamtego dnia, który na zawsze pozostanie symbolem dramatycznych wydarzeń.
Choć termin „biały szkwał” wywodzi się z literatury marynistycznej i oznacza gwałtowny wiatr przy bezchmurnym niebie, to zjawisko, które uderzyło w Mazury, było potężną, wielokomórkową burzą o niespotykanej sile. Wiatr w porywach osiągał prędkość do 130 km/h (12 w skali Beauforta), a fale na jeziorach, takich jak Mikołajskie czy Śniardwy, sięgały ponad dwóch metrów.
Żeglarze mieli bardzo mało czasu na reakcję. Burza uderzyła nagle, a czarna ściana chmur, która ją zapowiadała, była widoczna dopiero na krótko przed jej nadejściem. Widoczność spadła niemal do zera z powodu ulewy i wzbijanego przez wiatr pyłu wodnego.
Niszczycielski żywioł wywrócił i zatopił ponad 40 jachtów i łódek. Ratownicy wodni, straż pożarna, policja i inne służby natychmiast rozpoczęły dramatyczną akcję ratunkową, która trwała kilka dni. Z wody udało się uratować ponad 80 osób, co, jak wspominali ratownicy, było prawdziwym cudem.
Niestety, nawałnica pochłonęła 12 ofiar śmiertelnych. Wielu żeglarzy zostało zaskoczonych w otwartej wodzie, a co najbardziej szokujące, większość uratowanych osób nie miała na sobie kamizelek ratunkowych.
Tragedia z 21 sierpnia 2007 roku wstrząsnęła całą Polską. Stała się punktem zwrotnym w kwestii bezpieczeństwa na wodach. W jej wyniku wprowadzono szereg zmian, w tym budowę systemu ostrzegawczego dla żeglarzy. Nad jeziorami Mazurskimi zainstalowano 17 masztów, które pulsującymi światłami ostrzegają przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. System jest zintegrowany z monitoringiem pogodowym i automatycznie informuje o zagrożeniu, dając żeglarzom cenny czas na schronienie się w portach.
Choć Mazury nadal kuszą swoim pięknem, tragiczne wydarzenia z 2007 roku na zawsze zmieniły świadomość zarówno turystów, jak i służb ratunkowych. Uświadomiły, jak potężnym i nieprzewidywalnym żywiołem jest woda, i jak ważne jest, aby nigdy nie lekceważyć jej siły.
W drugiej połowie sierpnia 2007 r. Tadeusz Sakowski żeglował po jeziorze Niegocin i przewidział rozwój wydarzeń. Posłuchajcie historii, zapamiętajcie ją i uważajcie w przyszłości. Mazury tak jak piękne i magiczne potrafią być groźne i niebezpieczne...
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!